Właściwie już w momencie wyboru tych państwa na reprezentantów można było powiedzieć, że nie dorównają oni wyrazistej osobowości zeszłorocznej delegatki. Może i pani Redzepova jest legendą pewnego nurtu (ja o niej nie słyszałem do momentu wyboru na ESC, ale nie jestem tu żadną wyrocznią), może i Lozanovski jest uwielbianą w FYRze gwiazdą (choć nie widzę w nim nic szczególnego, a jego tak opiewany głos mi się po prostu nie podoba), jednak to nie to samo co Kaliopi. "Imperija" nie była jakaś rewelacyjna, jednak mimo wszystko strawna. Wymagała nieco pracy, przeróbek, dopracowania, ale niewykluczone, że wyszłoby z tego coś fajnego. To, co zaprezentowano w zamian, to takie jakieś popłuczyny. Brzydkie, nijakie, mało oryginalne, wykonane bez polotu. Gdyby Konkurs miał wyższy poziom, Macedonia nie miałaby szans na finał. Ponieważ 90% piosenek jest na poziomie gleby, wszystko się może zdarzyć. Może akurat tej słabej piosence uda się przejść obok innych słabeuszy. Tak czy inaczej to jest złe i tyle

Ostatnio edytowany przez BarthezDezerter (2013-03-16 23:17:23)

BarthezDezerter napisał:

Może i pani Redzepova jest legendą pewnego nurtu (ja o niej nie słyszałem do momentu wyboru na ESC, ale nie jestem tu żadną wyrocznią)

Jest, stanowczo jest, w pewnych kręgach jej sława daleko przerasta popularność ubiegłorocznej reprezentantki...
W Baku projekt oparty na piosence o 'dwóch twarzach' się sprawdził. Kaliopi szturmem wzięła eurowizyjną scenę. Spróbowano więc schemat powtórzyć, zastępując popularną solistkę duetem popularnych solistów. Nie oszukujmy się, nie zażarło... Trudno stwierdzić, jak państwo brzmią razem, bo mamy tu dwie piosenki zmiksowane w jedną i każde z nich ciągnie swoje. Nie widzę tu żadnego połączenia między partiami Esmy i Vlatka, w ogóle o jakąś koncepcję tu trudno. A ferment, jakiego narobili Macedończycy, tylko podkreśla obraz nędzy i rozpaczy. A szkoda, bo z tej dwójki (niekoniecznie razem) dałoby się zrobić dwa ciekawe wejścia...